Jacek Blida (fot. archiwum własne)
Jacek Blida (fot. archiwum własne)
Redakcja Salon24.pl Redakcja Salon24.pl
7777
BLOG

Jacek Blida dla S24: Platforma tańczy na trumnie mojej mamy

Redakcja Salon24.pl Redakcja Salon24.pl Polityka Obserwuj notkę 71

- Trybunał Stanu traktuję raczej jako konsekwencję raportu komisji śledczej(…). Nie sądzę, aby delikt, który jest drobnym naruszeniem przepisu, mógł powodować tak radykalne skutki jak pozbawienie praw wyborczych – powiedział w rozmowie z Salonem24 Jacek Blida, syn Barbary Blidy.

Łukasz Mróz: Czy stawianie przed Trybunałem Stanu Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry po pięciu latach od śmierci Pana mamy, Barbary Blidy, ma w ogóle jakikolwiek sens?
Jacek Blida: Powracanie do pomysłu postawienia przed Trybunałem Stanu Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry dopiero w momencie, kiedy rząd zaczyna mieć problemy, jest dla mnie nieetyczne. W moim przekonaniu jest to próba rozmydlenia uwagi skoncentrowanej na obecnych potknięciach oraz rządu i skierowania jej na inny temat – w tym przypadku Trybunał Stanu. O ile ciężko mnie posądzać o przychylność Jarosławowi Kaczyńskiemu czy Zbigniewowi Ziobrze, to uważam, że robienie czegoś takiego jest poniżej poziomu, jaki powinien w polityce obowiązywać.
- Jeśli w obecnym momencie jest to nieetyczne, to kiedy należy do tego wniosku wrócić? Po wyjaśnieniu afery Amber Gold?
- Z pewnością zawsze będzie się coś działo. Żyjemy w permanentnej kampanii wyborczej albo w trakcie kolejnych afer. Trudno będzie znaleźć czas na tyle spokojny, aby zająć się tą kwestią bez łączenia jej z innymi wydarzeniami. Mam żal do premiera, ponieważ raportem komisji śledczej, który został przyjęty także głosami Platformy Obywatelskiej, należało zająć się zaraz po wyborach, bo to był najbardziej właściwy czas. Dzisiaj natomiast sprawa ta jest traktowana przedmiotowo.
- Warto więc w ogóle do niej wracać w kontekście Trybunału Stanu po tylu latach?
- Moim zdaniem warto. Nie powinniśmy odpuszczać tylko dlatego, że upłynęło pięć lat. Mamy narzucić jakąś cezurę czasową? Chyba nie tędy droga. Z pewnością próby Przewodniczącego komisji śledczej dogadania się z PO w sprawie rozpatrywania wniosku przez Sejm też nie są najlepszą drogą. Wiem oczywiście, że w demokracji decyduje większość. Jednak jakość tej demokracji mierzy się tym, jak większość dba o mniejszość. Uważam, że tutaj kategoryczny błąd leży po stronie Platformy Obywatelskiej, która nie potrafiła pociągnąć tego dalej. Jeżeli Sejm powołuje komisję śledczą i wyciąga ona pewne wnioski, które następnie publikuje w raporcie, a raport jest przyjęty, to Sejm powinien też dalej postąpić z tym raportem tak, jak nakazywałby zdrowy rozsądek. W przeciwnym razie funkcja kontrolna Sejmu, sprawowana między innymi poprzez komisję śledczą można uznać za nierealizowaną.
- Kiedy wobec tego nadejdzie odpowiedni moment, aby wrócić do tej sprawy?
- Już nie będzie odpowiedniego momentu. Premier przegapił ten moment. Miał zrobić to bezpośrednio po wygraniu wyborów, co byłoby konsekwencją przyjęcia przez Sejm raportu..
- Najlepszy moment Pana zdaniem minął, ale nadal domaga się Pan postawienia Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry przed Trybunałem Stanu.
- Tak. Oczywiście nie oczekuję tego, że Trybunał Stanu ich skaże. Chodzi tylko o to, żeby sprawiedliwości stało się zadość. Skoro nastąpiło, jak czytamy w raporcie, naruszenie zasad czy reguł, to trzeba to wyjaśnić przed Trybunałem Stanu, bo tak właśnie ten raport wskazuje. Oczywiście może się okazać, że zawiera on oceny zbyt surowe, ale wydaje mi się, że naturalną konsekwencją tego raportu powinny być wnioski do Trybunału Stanu.
- Nie tak dawno temu premier Donald Tusk mówił, że nie uważa, aby dobrym obyczajem było „bieganie” z wnioskiem o Trybunał Stanu dla swojego poprzednika.
- Ja mam dla premiera bardzo dobrą radę. Niech nie stosuje dyscypliny partyjnej w głosowaniu. Jeśli wniosek upadnie w Sejmie z powodu niezastosowania dyscypliny, to będę usatysfakcjonowany.
- Pana zdaniem bez dyscypliny partyjnej taki wniosek ma jakiekolwiek szanse?
- Nie wiem, ale na pewno byłoby to sprawiedliwe.
- Zbigniew Ziobro powiedział ostatnio w Polsat News, że wniosek o Trybunał Stanu to „robienie polityki i tańczenie przez Platformę, SLD oraz Palikota na trumnie Barbary Blidy”. Natomiast w TOK FM na pytanie, czy boi się Trybunału Stanu, powiedział, że cieszy się na myśl o możliwości pokazania, że jako prokurator generalny stał na straży uczciwości. Stwierdził też, że politycy Platformy Obywatelskiej obawiają się złożyć taki wniosek, ponieważ wiedzą, że Barbara Blida była uwikłana w korupcję, na co były dowody, i boją się kompromitacji.
- W sprawie pierwszej wypowiedzi muszę niestety Zbigniewowi Ziobrze przyznać rację. Platforma – używając jego słów – tańczy na trumnie mojej mamy. SLD robi to moim zdaniem w najmniejszym stopniu. Wskazują na to między innymi wypowiedzi polityków tej partii, że wywoływanie w obecnej chwili sprawy Trybunału Stanu jest przekroczeniem pewnych etycznych i moralnych zasad.
Co do drugiej wypowiedzi, zastanawiam się często nad tym, czy pójść gdzieś z tego typu wypowiedziami dalej, bo Pan Ziobro łatwo feruje wyroki i ciągle oskarża moją mamę o to, że była uwikłana w korupcję, chociaż nie była. On zresztą doskonale o tym wie, bo sprawdzał to w dosyć pokrętny sposób, analizując całą dokumentację śledztwa, czego tak naprawdę nie powinien robić. Wiem, że gdyby cokolwiek w niej znalazł, to korzystając z tego, że był wówczas jeszcze u władzy, wszyscy by się o tym dowiedzieli. Nie podoba mi się, że używa takich sformułowań. Dzisiaj jestem zbyt słaby, aby walczyć ze Zbigniewem Ziobrą, ale być może przyjdzie taki czas, że za to zapłaci.
A czy politycy się boją złożyć taki wniosek? Jeśli tak, to dlatego, że gdyby Ziobro stanął przed Trybunałem Stanu, to z powodu samego współczucia, jakie wywołałby wśród wyborców i czasu antenowego poświęconego jego osobie oraz jego partii, mógłby zdobywać kolejne punkty poparcia.
- Czyjej władzy obawia się Pan bardziej? Jarosława Kaczyńskiego czy Zbigniewa Ziobry?
- Oczywiście Zbigniewa Ziobry. Jarosław Kaczyński w śledztwie lojalnie wobec własnej partii i jego członków bronił Ziobry jak mógł. Dla mnie ewidentnie inicjatorem wszystkich działań na polu tzw „walki z przestępczością”, które działy się za rządów Prawa i Sprawiedliwości w sferze wymiaru sprawiedliwości, był Zbigniew Ziobro. Był tak ambitny, i tak potrzebował sukcesów, że nie zwracał uwagi na przepisy i ogłaszał wyroki przed zakończeniem śledztw. Dzisiaj relacje obu Panów są zgoła inne, ale myślę, że mentalnie ten człowiek się za bardzo nie zmienił.
- Kto w Pana ocenie w największym stopniu odpowiada za śmierć Pana mamy i do kogo czuje Pan największy żal?
- Największy żal czuję do Zbigniewa Ziobry. Po pierwsze, w bardzo nienaturalny sposób i ze zbytnią przesadą, co jest oczywiście nie do udowodnienia, był zainteresowany tym śledztwem. Po drugie, z mównicy sejmowej okłamywał nie tylko posłów, lecz także społeczeństwo, twierdząc, że nie miał żadnej wiedzy na temat tego śledztwa, co było ewidentną nieprawdą. Mam również pretensje do niego, o to że z mównicy sejmowej przytaczał tezy z materiałów przygotowawczych śledztwa, a nie dowody śledztwa. Po trzecie, to za jego czasów prokuratura nabrała niezdolności do wszelakich działań i stylu pracy, w którym priorytetem było przypodobanie się swoim zwierzchnikom bo to gwarantowało awans Gdybyśmy się dzisiaj zastanowili, czy znamy jakiś przypadek, kiedy prokuratura w tym kraju doprowadziła do szczęśliwego zakończenia jakiegoś większego śledztwa, to nie jesteśmy w stanie wymienić żadnego. To się niestety nasila. Nasza polska prokuratura ma coraz więcej wpadek i wykazuje coraz więcej nieudolności. Przykładem są chociażby ostatnie wyroki w sprawie mafii pruszkowskiej.
- W mediach przedstawiane są trzy możliwe wersje zdarzeń, jeśli chodzi o sam wystrzał z broni: szarpanina, próba samookaleczenia się albo samobójstwo. Która Panu wydaje się najbardziej prawdopodobna?
- Pierwszą wersję wykluczam, ponieważ gdyby w łazience miała miejsce jakakolwiek szarpanina, to mój ojciec by to usłyszał. Odległość, w jakiej ojciec znajdował się od łazienki, w której przebywała moja mama, była niewielka. Poza tym pamiętajmy, że miało to miejsce o godz. 6.30, więc wokół wszędzie była cisza. Możliwości próby samookaleczenia się nie można obalić w oparciu o jakikolwiek dowód. Natomiast ja ją odrzucam z innego powodu. Znałem mamę i wiedziałem, jak w życiu postępuje. To nie mogła być próba samookaleczenia, bo gdyby była, to nie przykładałaby broni bezpośrednio do ciała. Wiedziała o tym, że przyłożenie tej broni z tą amunicją z bardzo bliskiej odległości spowoduje, że zadziała jak pełnowartościowy nabój. Przykładając więc broń do ciała wiedziała co robi. Kwestia wyjścia w kajdankach była dla mojej mamy nie do zaakceptowania, ale to nie chodziło o same kajdanki, tylko w ogóle o wyprowadzenie przez ABW. Wyprowadzenie w kajdankach i wywożenie karetką pogotowia wskutek wejścia ABW jest właściwie tym samym. Finał byłby taki, że i tak byłaby oskarżona, a na łamach mediów byłaby przedstawiana jako ta winna korupcji.
- Bała się przyprawiania gęby?
- Dokładnie. Zresztą takiej łatki trudno później w naszym kraju się pozbyć. A dla mojej mamy, która mieszkała w tym niezbyt dużym mieście, jakim są Siemianowice Śląskie, i w którym przez kilkanaście lat pomagała ludziom, łatka „złodziej” była nie do zaakceptowania.
- Pytam o to, ponieważ często w Internecie pod informacjami na temat tej sprawy można przeczytać komentarze: „Nie wierzę, że niewinna osoba może popełnić samobójstwo”. Przekonanie to może potęgować również fakt, że Barbara Blida przez wszystkie bliskie osoby jest opisywana jako osoba energiczna, kochająca życie i rodzinę. Czy jest Pan w stanie w jakiś sposób polemizować z tego typu argumentami?
- Jest to niezmiernie trudne do zrozumienia, szczególnie dla osób, które żyją poza Śląskiem i nigdy nie mieli styczności z ludźmi, którzy żyją tutaj od wielu pokoleń. Dla Ślązaków niezmiernie jest ważne honorowe i czyste przejście przez życie. To jest wartość sama w sobie. Ślązacy etosem pracy i uczciwości kierują się zawsze. I jeśli ktoś nie rozumie, że można popełnić samobójstwo, bo można stracić taki honor, a w przypadku osoby zajmującej się sprawami publicznymi traci się twarz na resztę życia, to pewnie nie jestem w stanie tego wytłumaczyć. Myślę, że osoby żyjące na Śląsku, szczególnie w rodzinach wielopokoleniowych, wiedzą, o czym mówię. Dodać jeszcze można że dla każdego polityka utrata „twarzy” na resztę swojego życia i kojarzenie jej, bo zawsze ten ostatni negatywny epizod ocenia polityka, jest uzasadnieniem takiego, a nie inne postępowania, z którym oczywiście się nie zgadzam, bo uważam, że to był błąd…
- Jak Pan ocenia szanse na to, że w najbliższym czasie wniosek o Trybunał Stanu dla Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry dojdzie do skutku?
- W najbliższym czasie nie dojdzie do skutku. Chyba, że Platforma będzie miała jakieś kolejne problemy… Stawiam raczej na trzeci rok obecnej kadencji Sejmu...
- Wyobraża Pan sobie sytuację, w której Zbigniew Ziobro i Jarosław Kaczyński zostają pozbawieni na przykład czynnego i biernego prawa wyborczego?
- Sam Trybunał Stanu traktuję raczej jako konsekwencję raportu komisji śledczej. Ma to wymiar bardziej symboliczny. Nie sądzę, aby delikt, który jest drobnym naruszeniem przepisu, mógł powodować tak radykalne skutki jak pozbawienie praw wyborczych.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Łukasz Mróz

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka